O co chodzi w Leciu?

Jak prawie* zawsze jesienią członkowie SKPG i AKPT spotkali się w górach, żeby przyjąć w swój poczet nowych przewodników. Akademickie środowisko związane z przewodnictwem górskim traktuje to spotkanie wyjątkowo. O tej wyjątkowości będzie ten wpis.

*wrócimy do tego.

Wyjątkowa jest oprawa tego wydarzenia. A kluczowym jego momentem jest złożenie ślubowania przez nowych przewodników i ich blachowanie (z rąk właściwych prezesów otrzymują blachy przewodnickie). „Młodzi” stoją wokół watry trzymając w rękach pochodnie. Jest naprawdę podniośle, dla wielu z nas jest to bardzo wzruszający moment. Przypominamy sobie własne blachowania, cieszymy się z tego, że nowe pokolenia przewodników wchodzą na szlaki.

* Tu zaczynam się po raz pierwszy tłumaczyć z tego prawie. W głośnym 2020 roku Lecie się nie odbyło. Ma to po pierwsze poniższe konsekwencje.

W tym roku byli blachowani absolwenci dwóch kursów SKPG. Oba mi bardzo bliskie, ale jeden wyjątkowo (!) Chodzi o kurs, który prowadzili moi przyjaciele Asia, Magda, Sylwia i Adrian. Trochę z nimi jeździłem, dzieliłem się różnymi pomysłami. Widziałem jak stawiali pierwsze kroki na przewodnickich szlakach. No dla mnie to ważne doświadczenie. Było mi naprawdę bardzo miło widzieć tę uroczystość z ich udziałem.

Tak wyglądali na swoim egzaminie ktorymś. Świetni ludzie. Zdjęcie zrobiła uwieczniona na nim pierwsza od lewej w pierwszym rzędzie Natasza Figiel. (Jak?)

Dalsze konsekwencje tego 2020 roku

Znany tu i ówdzie ostatnio wirus pokrzyżował sporo kołowych planów. Relacjonowałem to bardziej na żywo we wpisie poświęconym temu co tam wyprawialiśmy online nie mogąc się normalnie spotykać. O jego znaczeniu nie zapomnieli autorzy leciowego kabaretu. To takie przedstawienie, którego treść związana jest zazwyczaj z bieżącymi wydarzeniami. Jego autorzy rekrutują się spośród najbardziej humorystycznie utalentowanych. W tym roku była to metaforyczna i bogato zdobiona symboliką opowieść o faraonie Covitydesie, który czynił wbrew kandydatom na przewodników egipskich. Galeria w przygotowaniu, muszę wycyganić zdjęcia. Sam nie byłem w stanie zrobić żadnego, ze śmiechu.

Jak bardzo zintegrowani są przewodnicy

Sądząc po przebiegu wieczornego spotkania o zabarwieniu mniej artystycznym należy przyjąć, że bardzo. Jednak trochę nie to miałem na myśli. Zacząłem od tego, że w Zębie w ostatni weekend spotkali się przewodnicy z SKPG i AKPT – Studenckiego Koła Przewodników Górskich i Akademickiego Koła Przewodników Tatrzańskich. W łącznym skrócie – krakowskie akademickie środowisko przewodnickie. Mamy trochę inne blachy, całkiem inny teren uprawnień. Prawie – Pieniny i Podhale mamy wspólne. No i jak bardzo? Również w kontekście mojego kursu tatrzańskiego, szczególnie mnie cieszyło to, że nie ma między przewodnikami beskidzkimi a tatrzańskimi większej różnicy. 

Pierwsze prawdziwe podziały tatrzańsko-beskidzkie pojawiły się dopiero drugiego dnia i nie były na poważnie.

Tradycją Lecia jest mecz w nogę pomiędzy Beskidami a Tatrami. Drużyny profesjonalnie przygotowane, stroje, fryzury. Kibice przybyli tłumnie a są powody, żeby podejrzewać, że stawiennictwo na boisku w Zębie odbywało się niemałym kosztem. 

Dla porządku dodam, że wygraliśmy po zabójczej dogrywce 5:2 a Olaf co najmniej jedną bramkę strzelił z główki. Z kolei Misiek zdobył gola kotem, ale ten (gol) nie został uznany co jest dziwne, bo sędzia był nasz. Ważna uwaga: kotu nie spadł z głowy ani z żadnej innej części kota ani jeden włos.

Chciałbym na koniec wrócić do nazwy tego spotkania. Lecie oznacza oczywiście jubileusz. Sześćdziesiąty szósty w tym roku.