Pomyślałem sobie, że warto, aby na tym blogu pozostał jakiś ślad najdziwniejszego sezonu przewodnickiego w historii. O koronawirusie wiemy już wszyscy wszystko. Zamknął szkoły, firmy, hotele, góry, lasy. Ludzi próbujących jakoś żyć dalej pozamykał w domach.
W ramach kursu przewodnickiego, który dotąd toczył się normalnie przyszedł czas wiosennej sesji egzaminacyjnej, dla mnie długooczekiwana okazja do spotkania z przyszłymi przewodnikami i rozmowy o Gorcach i etnografii. W tym roku całość teoretycznej sesji egzaminacyjnej przeprowadzona została w wersji online. Pierwszy raz w historii.
Przygotowałem „moim” kursantom testy online i zestawy zdjęć do obejrzenia i pogadania.
Przebieg internetowego egzaminu był mniej więcej taki, że o obiektach i osobach znajdujących się na zdjęciach, a także tych, których dotyczyły pytania w teście, rozmawialiśmy. To były dobre rozmowy, mam wrażenie, że kursantom z dość dużą swobodą przychodzi mówić na tematy etnograficzne. Dobrze znają też Gorce, to ważne.
Sesja online to nie jedyny „wynalazek” macierzystego Koła, dzięki któremu choć osobno mogliśmy być w jakiejś formie razem. Odwołaliśmy turniej siatkarski, wyjazdy szkoleniowe, ale kierownictwo młodszego kursu zorganizowało wyjazd online. Absolutny hit sezonu.
Do internetu przeniosły się też śpiewanki przewodnickie oraz, co zostało odebrane przez publiczność jako niemała SENSACJA, osiemdziesiąte pierwsze wydanie aperiodyku Beskidnik.
To wszystko wydarzyło się na naszych oczach. Studenckie Koło Przewodników Górskich w Krakowie przetrwało zarazę, góry przetrwały. Doświadczenia zostaną z nami.
Sezon przewodnicki po prostu się nie zaczął. Wszystkie wycieczki spadły z kalendarza, to najtrudniejsze do zniesienia. Nie mogłem się spotkać z turystami w górach, to zostanie ze mną. Działalność górska tej wiosny była bardzo ograniczona. Parki Narodowe i lasy były okresowo zamknięte dla ruchu. Ale nie ma tego złego.
Objechałem cały wianuszek ścieżek rowerowych wokół Nowego Targu. To naprawdę rewelacyjna sprawa. Do obejrzenia tutaj. Już się cieszę na wspólne wycieczki rowerowe tymi szlakami.
Zamknięte szkoły i przedszkola dały dużo okazji do wędrowania z własnymi dziećmi. Taki domowy WF. Każde wyjście w tym składzie miało wielką wartość. Ciekawe czy tyle byśmy zwiedzili gdyby nie było koronawirusa.
Piszę te słowa w wyjątkowo pustą Majówkę. Normalność ma wracać pomału po niej. Flisacy wrócili na Dunajec. To dobry znak.
Na zdjęciu moje dzieci tęsknie patrzą na Tatry spod Wdżaru.