Taki wymyśliłem urlop, żeby zacząć przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego. To najdłuższy szlak turystyczny w Polsce – zaczyna się (lub kończy) w Beskidzie Śląskim, w Ustroniu na stacji kolejowej:
Drugi koniec znajduje się w Wołosatem, w Bieszczadach. O GSB napisano mnóstwo tekstów. W internecie łatwo znaleźć strony z relacjami z przejścia, galerie.
Co warto wiedzieć o GSB:
- ma prawie 500 km (499 wg mapy)
- nosi imię Kazimierza Sosnowskiego
- jest znakowany kolorem czerwonym
- wiedzie przez większość grup górskich w Beskidach
- ma krewnych - Główny Szlak Sudecki i Mały Szlak Beskidzki
Przebieg wygląda mniej więcej tak:
W pierwszej części pokonałem odcinek z Ustronia na Przełęcz Krowiarki. Nieco ponad 100 km po górach.
Mam jedno kluczowe przemyślenie po tym wydarzeniu. Mianowicie o tym, że długodystansowe i wielodniowe wyprawy górskie wymagają szczególnego spojrzenia na obuwie górskie. Moje podejściowe Scarpy, które do tej pory wielokrotnie sprawdziły się nawet na wymagających, ale zazwyczaj jedno- lub dwudniowych wycieczkach, nie zdały egzaminy z GSB.
Nauczony dość bolesnym doświadczeniem na pozostałe fragmenty zabiorę inne, Wam przed wyjściem na długodystansowy szlak polecam sprawdzić obuwie w ciągu przynajmniej kilkudniowego trekkingu. Dobrze jest też sprawdzić jak zachowuje się przemoczone i pokryte błotem 😉
Poza wszystkim GSB jest przygodą. Jest stanem umysłu. Ma wspaniałą historię i ultraciekawy przebieg. GSB zdecydowanie poleca się na urlop.